Pierwszy półmaraton pokonany! Nie spodziewałem się, że będzie tak ciężko. Na szczęście wyciągnąłem z tego kilka wniosków, którymi chciałbym się tutaj podzielić.
1. Czasem jest pod górę, a czasem jest z górki (w tej kolejności)
Trasa Półmaratonu Jurajskiego jest bardzo malownicza, co nie zmienia faktu, że występują na niej znaczne przewyższenia. Na pierwszym etapie, jakoś to nie przeszkadza. Takie małe urozmaicenie… Ale kiedy zaczynają się konkretne podbiegi, to robi się nieciekawie. Myślisz sobie: „Ok, za tym wzniesieniem będzie już pewnie z górki”, ale rzeczywistość Cię rozczarowuje.
Za tym wzniesieniem, jest bowiem następne, więc musisz przeć pod górę, przez kilka kilometrów. Tracisz na to niesamowicie dużo energii. Po pewnym czasie przechodzisz do marszu, bo nogi odmawiają posłuszeństwa. Ale kiedy pokonasz ten odcinek, to możesz się zrelaksować bo przed Tobą już tylko zbiegi. Odrabiasz czas stracony wcześniej.
2. Czasem pada deszcz, a czasem świeci słońce (w tej kolejności)
Przez ostatnie 2 tygodnie deszcz padał praktycznie codziennie. Było chłodno. Poza tym trenowałem zazwyczaj późnym wieczorem, więc nie za bardzo wiedziałem, co znaczy bieganie w upale. Albowiem, jak na złość, ponura, deszczowa pogoda zmieniła się z dnia na dzień.
Jeszcze wczoraj mieliśmy szarą jesień, a dziś mamy gorące lato. Na to się niestety nie przygotowałem. Nie wiem, jaka była temperatura powietrza, ale temperatura asfaltu w południe przekraczała 50 stopni! Ani jednej chmurki, ani jednego podmuchu wiatru…
Ludzie mdleli na trasie. Ja też zacząłem odczuwać objawy jakiegoś słonecznego porażenia. Nie wytrzymywałem. W pewnym momencie przebiegnięcie 100 metrów było istną katorgą.
3. Czasem warto się zastanowić, czy gonisz czy uciekasz…
Założyłem sobie optymistyczną wersję pokonania dystansu 21 km 97 m w czasie poniżej 2 godzin. Wystartowałem więc za pacemakerem na 2:00. W pewnym momencie zniknął mi gdzieś z oczu.
„Skoro chcę wykręcić dobry czas, to muszę go dogonić” – pomyślałem. A więc przyspieszyłem tempo, zacząłem wymijać kolejne osoby, ale nigdzie nie widzę zielonego balonika.
Na 10 km jest pomiar czasu. Rzucam okiem na zegar, który wyświetla 53 minuty biegu. Musiałem go wyprzedzić i nawet nie zauważyłem. Kilka minut później, na dłuższej prostej odwracam się i widzę zielony balonik jakieś 400-500 metrów za mną.
Sytuacja diametralnie się zmienia. Z drapieżnika staje się ofiarą. Przestaje gonić, a zaczynam uciekać. Skoro pacemaker jest za mną, to nie mogę dać mu się dogonić, a zejdę poniżej 2 godzin na mecie…
Ostatecznie wyprzedził mnie na 18 kilometrze. Próbował mnie zmotywować, krzycząc: „Dawaj młody! Nie poddawaj się!”, ale byłem już wtedy na skraju wyczerpania. Słońce prażyło niemiłosiernie. Wykrzesałem z siebie ostatki sił i dobiegłem na metę w czasie 2:02:05.
Brakło tylko dwóch minut i aż dwóch minut. Bo kiedy zbliżasz się do granic swoich możliwości, to uzyskanie wyniku odrobinę lepszego, okupione jest ogromnym wysiłkiem – ale właśnie to jest w tym wszystkim najlepsze.
- Drzemka w ciągu dnia – kiedy i jak długo? - 21 kwietnia 2024
- Jak być lubianym? Proste zmiany, wielkie efekty - 27 marca 2024
- Prosty przepis na pomnażanie pieniędzy - 30 listopada 2023
To tak jak mi 59 sekund do zejścia poniżej 4h na maratonie 🙂 Takie życie – mamy po co biegać.
Ja mam strategię, że wolę być ofiarą 😉
Dokładnie! Gdyby każdy czas można było tak łatwo pokonać, to nie byłoby frajdy. 😉
Czasem dwie minuty to bardzo duzo czasem malo. mam nadzieje, ze sie nie zniechecisz i bedziesz walczyl o swoje 2 godziny.
@Michal: 49 sekund…. to boli. Ja bylam zla na swoje 15 minut. W przyszlym roku podejme jednak kolejne wyzwanie:)
Pozdrawiam biegaczy i nie tylko.
Taki wynik motywuje do większego wysiłku na treningach. 😀
Mam nadzieję, że zobaczymy się na jakimś biegu. 😉
Najważniejsze to wierzyć w swoje siły. 🙂
Nie ważne jak jest źle, ile drogi przed nami ważne, że wciąż idziemy do przodu.
Pozdrawiam Paweł
Sukcesywnie do celu 😉
Oj, w niedzielę na półmaratonie było piekielnie, a w poniedziałek… znowu spadł deszcz. Taki lajf. 😉
Miałam czas znacznie gorszy od Ciebie, choć to był już mój kolejny półmaraton, ale i tak jestem z siebie zadowolona jak nigdy, z tego, że w ogóle dobiegłam. Bo przecież każdy bieg to jakieś doświadczenie – i jakaś lekcja.
Pozdrawiam 🙂
Zgadzam się! Nigdy nie wiesz, co się zdarzy. Ważne, żeby w takich nieprzewidzianych sytuacjach umieć sobie poradzić.
Pojechałem na ten bieg z myślą złamania dwóch godzin, ale dopiero w trakcie stwierdziłem, że najpierw muszę z tego zrezygnować i zadbać o to, żeby w ogóle dobiec do mety.
wytrwałości w dazeniu do celu, no i powodzenia:)
Dziękuję!
Moje okolice :). Jura jest idealna do biegania, rowerów itp. A swoją drogą gratuluję i życzę wytrwałości w drodze do postawionego celu 🙂
Dziękuję! Faktycznie miejsce bardzo urokliwe. 😉