Z celami długoterminowymi są 2 zasadnicze problemy: trudno jest zacząć i trudno jest skończyć. Jak sobie z tym poradzić? Wbrew pozorom rozwiązanie jest proste – należy przestać przywiązywać się do rozpoczęcia i zakończenia. Liczy się progres.
Ostatnio biegając Na Zakolu Wisły wpadłem na Kasię. Pierwsze pytanie jakie usłyszałem brzmiało: „Czy tę ulicę chcesz dziś dodać do listy przebytych w projekcie Pieszo Przez Kraków?”.
To nie był odosobniony przypadek. Znajomi dość często pytają mnie, jak mi „idzie” z projektem przejścia wszystkich ulic w Krakowie. Ponieważ trwa on już 13 miesięcy i na liczniku mam już ponad 25% ulic, chciałbym podzielić się kilkoma wnioskami.
Zacznijmy jednak od liczb
Na liczniku mam już ponad 850 km i 150 godzin w drodze. W całości przeszedłem już 764 ulice. Rok temu zakładałem, że całość może mi zająć około 3 lata. W obecnym tempie termin ukończenia teoretycznie wydłuża się do 4 lat, czyli do roku 2022.
Tym bardziej, że białe plamy na mojej mapie Krakowa stają się coraz bardziej odległe od miejsca, w którym mieszkam. Nic nie jest jednak jeszcze przesądzone, bo wbrew pozorom projekt cały czas ewoluuje i to jest pierwszy wniosek do dzisiejszego artykułu.
Projekt ewoluuje
Z projektami jest tak, że to, co sobie zaplanujemy na początku, nigdy nie zostaje w 100% zrealizowane na końcu. Właśnie dlatego projekty są tak ekscytujące – trzeba na bieżąco obserwować, analizować i reagować. Podobnie jest z „Pieszo Przez Kraków”.
Zawsze powtarzam sobie, że plany mogą się zmieniać i jest to całkowicie ok. Nie trzeba się ich trzymać, jak huba drzewa.
Rok temu wyobrażałem sobie, że będę codziennie wychodzić na półgodzinny spacer i to wystarczy. Myślę, że to przekonanie przestało działać po przejściu pierwszych 10%, kiedy w zasięgu 30 minut piechotą od mieszkania nie miałem już żadnej nieodwiedzonej ulicy. W międzyczasie się przeprowadziłem, co poszerzyło nieco możliwości, ale na krótko.
Wychodzenie na pół godziny przestało mieć sens, ponieważ większość tego czasu pochłania dotarcie do niezeksplorowanego obszaru. Teraz wychodzę na 2, 3 lub nawet 4 godziny, chociaż wcześniej sobie tego nie wyobrażałem. W związku z tym musiałem też zmienić nieco priorytety, ponieważ mając wciąż 24 godziny w ciągu dnia, nie da się dodać kolejnych kilku tak, aby nie stało się to kosztem innych zajęć.
Drugi motyw zmian związany jest z tym, że…
Poprawiłem kondycję fizyczną
„Pieszo Przez Kraków” uświadomiło mi, jak niewiele uwagi poświęcałem w ostatnim czasie aktywności fizycznej. Mimo to, że codziennie jeżdżę rowerem do pracy, to większość dnia spędzałem w pozycji siedzącej.
Chodzenie pomogło mi wygospodarować czas na aktywność i uświadomiło, jak jest to ważne dla codziennego funkcjonowania.
Około miesiąc temu, czyli rok po rozpoczęciu projektu pomyślałem, że może warto zrobić krok dalej. Że chociaż chodzenie jest najzdrowszym i najtańszym sposobem przemieszczania się, to mogę nieco nagiąć zasady i wykorzystać dłużące się odcinki, wiodące przez osiedla na przedmieściach na dalsze rozwijanie swojej sprawności fizycznej.
Teraz do chodzenia dokładam etapy biegowe (Szczególnie na ślepych ulicach. Ślepe ulice są najgorsze – trzeba je przejść 2 razy).
Bieganie ma jeszcze jeden plus – przyspiesza prędkość pokonywania kolejnych ulic nawet dwukrotnie. Traktuję to jako remedium na oddalające się obszary pozostałe do przejścia. Dzięki temu mogę nadrobić trochę i wciąż zmieścić się w zakładanym na początku czasie ukończenia „wyprawy”.
Tkanka miejska jest elastyczna
W odniesieniu do punktu pierwszego – nie tylko zmienia się moje podejście do chodzenia po Krakowie, ale zmienia się sam Kraków.
Miasto jest żywym organizmem, w którym jedne komórki obumierają, a na ich miejsce powstają nowe. Co jakiś czas musze dopisywać do mojej listy ulic nowe, które jeszcze nie tak dawno nie istniały, albo zmieniać nazwy tych, które zostały przemianowane.
Im dalej od centrum, tym więcej też ogrodzonych osiedli i miejsc o ograniczonym dostępie. Niektóre odcinki ulic podlegają przebudowie i nie da się do nich dostać.
Za każdym razem, kiedy dotrę w takie miejsca, jestem nieco zawiedziony, bo pozostaną już białymi plamami na mojej mapie i 100% miasta nigdy nie będzie 100% (na szczęście miałem tego świadomość już rok temu).
Ocean jest wielki
Podobnie jak Kraków.
Na początku tej przygody zależało mi tylko na ukończeniu zadania. Tak jakby pomiędzy pierwszą, a 2912. ulicą nic nie było.
W artykule Davida Kelly’ego trafiłem na ciekawą metaforę:
„Aby przeprawić się przez ocean, musisz kochać ocean, a nie drugi jego brzeg”.
Ludzie często mówią: „Coś się kończy, coś się zaczyna”. Kiedy z kimś rozmawiamy, zazwyczaj skupiamy się na dotychczasowych osiągnięciach i planach na przyszłość. Rzadko pytamy: „Co robisz TERAZ?”.
Jeśli definiujemy życie jako punkty, pomiędzy którymi przeskakujemy (ukończenie szkoły, ukończenie studiów, zmiana pracy, wybudowanie domu, spłacenie kredytu itp.), to będziemy czuć pustkę i nonsens przemierzając przestrzeń pomiędzy tymi punktami.
Dlatego właśnie trzeba kochać ocean, a nie drugi jego brzeg.
Kiedyś przed jednym z maratonów wymyślaliśmy dla kibiców hasła motywujące do biegu. Mój znajomy, Tomek rzucił wtedy frazą: „Delektuj się dystansem”.
Coraz bardziej zaczynam kochać ocean, coraz bardziej delektuję się dystansem i coraz bardziej cieszę się z tego, że projekt „Pieszo Przez Kraków” trwa, a nie z tego, że kiedyś się zakończy.
Tak jak kończy się już ten artykuł. Mam jednak nadzieję, że przechodzenie przez kolejne zdania było równie satysfakcjonujące, co dotarcie do tego miejsca.
Dziękuję.
- Drzemka w ciągu dnia – kiedy i jak długo? - 21 kwietnia 2024
- Jak być lubianym? Proste zmiany, wielkie efekty - 27 marca 2024
- Prosty przepis na pomnażanie pieniędzy - 30 listopada 2023
Cokolwiek się robi, trzeba się nauczyć cieszyć tą drogą 🙂 Bardzo fajny wniosek na koniec tekstu. Powodzenia!
Dziękuję Maju!