Robienie fantastycznych rzeczy w życiu daje nieopisaną radość i szczęście. Niestety nie każdy znajduje w sobie energię i motywację do podejmowania kolejnych wyzwań. Można przytoczyć dziesiątki powodów, ale czy mają one jakikolwiek sens? Może wystarczy zmienić perspektywę, aby dostrzec możliwości tam, gdzie wcześniej widzieliśmy problemy.

Dostałem kiedyś pytanie od jednej z czytelniczek dotyczące motywacji do życia pomimo niepełnosprawności i problemów rodzinnych. Wtedy zrozumiałem, że każdy z nas patrzy na świat przez pryzmat własnych doświadczeń. Ale jeżeli zmienisz perspektywę, postawisz się w miejscu innej osoby, to może się okazać, że to, co Ty nazywasz problemami, to w rzeczywistości błahostki.

Może dzisiejszy dzień nie jest zbyt pozytywny. Może straciłeś pracę, rzucił Cię chłopak, miałeś stłuczkę, pokłóciłaś się z rodzicami, ale wciąż masz dach nad głową, wszystkie kończyny i nie musisz każdego dnia walczyć o przeżycie. Wielu ludzi mogłoby Ci pozazdrościć Twojego życia.

Chciałbym opowiedzieć Ci o kimś, kto jest dla mnie ogromną inspiracją.

Bethany Hamilton – niekwestionowana gwiazda sportu, jedna z 25 najlepszych surferek na świecie, laureatka prestiżowych nagród (m. in. ESPY Award dla Najlepszego Powracającego Sportowca), autorka książek (które przeczytałem 3 razy), bohaterka hollywoodzkiej produkcji Soul Surfer (którą obejrzałem 7 razy), założycielka fundacji Friends of Bethany Hamilton Fundation.

bethany

Pewnie teraz myślisz sobie, że to przykład prawdziwego życiowego sukcesu i że dziewczyna miała ogromne szczęście…

To „szczęście” spotkało ją w 2003 roku. Wczesnym rankiem 13-letnia wówczas Bethany surfowała wraz z przyjaciółką u wybrzeży Hawajów. Kiedy odpoczywała, leżąc na desce, zaatakował ją pięciometrowy żarłacz tygrysi, odgryzając całą lewą rękę. Pomimo utraty 60% krwi, przeżyła i postanowiła spełnić swoje marzenie – zostać profesjonalną surferką. Dzięki wsparciu swoich bliskich znów stanęła na desce.

3 miesiące po wypadku Bethany wystartowała w zawodach, konkurując ze swoimi pełnosprawnymi koleżankami. Niedługo potem zaczęła wygrywać kolejne turnieje. Swoim życiem stara się udowodnić, że dzięki determinacji, sile ducha oraz wierze w Boga można pokonać wszelkie trudności.

Zapytana w jednym z wywiadów, czy mogąc cofnąć czas, zrezygnowałaby z surfowania tamtego październikowego poranka, odpowiedziała:

„Gdybym nie straciła ręki, byłabym po prostu zawodową surferką. Wypadek sprawił, że jedną ręką mogę objąć więcej ludzi niż kiedykolwiek byłam w stanie objąć dwoma.”

W grudniu 2012 roku do krakowskiego szpitala przywieziono 24-letnią dziewczynę, która wpadła pod pociąg. Pomimo starań lekarzy, nie udało się uratować zmiażdżonej nogi. Świat dziewczyny rozsypał się na tysiące drobnych kawałeczków, ale ona postanowiła je pozbierać i wrócić do normalnego, aktywnego życia. Los postawił na jej drodze grupę młodych ludzi, którzy pomimo, że wcześniej jej nie znali, pomogli jej w zbieraniu tych rozsypanych kawałeczków. Jeśli śledzisz mnie trochę dłużej, wiesz pewnie o kogo chodzi.

Asia i 42 do szczęścia

Asia Chałupa otrzymała w ubiegłym roku porcję szczęścia, która przywróciła jej radość życia. Dzięki spontanicznej akcji grupy znajomych, którzy przebiegli krakowski maraton i zebrali w ten sposób pieniądze na zakup protezy, Asia może dziś nie tylko spełniać swoje marzenia, ale również pomagać kolejnym osobom.

Co mają wspólnego Bethany Hamilton i Asia Chałupa? Obie dziewczyny odkryły, że należy patrzeć na świat przez pryzmat możliwości, a nie ograniczeń. Obie też doświadczyły wsparcia innych ludzi i zaczęły się nim dzielić z bardziej potrzebującymi.

Jeśli pozwalasz komuś odpalić świecę od swojej świecy, to Ty nic nie tracisz, a druga osoba zyskuje i może przekazywać ten płomień dalej. Czy to nie wspaniałe? Wystarczy rozpalić jeden płomień i zacząć się nim dzielić, a wszyscy będą na tym korzystać. Twój jeden mały gest może wywołać pozytywne zmiany u wielu ludzi.

Przyznam szczerze, że nie piszę o tym bez powodu. Już za 3 tygodnie drużyna „42 do szczęścia” pobiegnie po raz drugi, aby rozpalić płomień kolejnej osoby. Jeśli chcesz wysłać w świat trochę dobrej energii i podzielić się cząstką tego, co masz, to jest ku temu doskonała okazja. Jeśli nie wiesz jeszcze, o co w tym wszystkim chodzi, zobacz film:

Nie znam Cię na tyle, abym mógł powiedzieć Ci, co możesz zrobić. Sam wiesz najlepiej, jaka jest Twoja świeca. Skoro jednak czytasz ten post, to prawdopodobnie możesz:

  • przelać drobną kwotę na protezę dla Mariusza – opłacasz regularnie rachunki za prąd i internet, więc nie powinno stanowić dla Ciebie problemu wygospodarowanie 5, 10 czy 20 złotych.
  • udostępnić informację o akcji lub podesłać ten artykuł znajomym – masz jakiś profil w którymś z mediów społecznościowych. W końcu musiałeś jakoś trafić na ten wpis.
  • wesprzeć dobrym słowem/dopingiem na trasie – skoro potrafisz czytać, to prawie pewne jest, że potrafisz napisać zwykłe „Powodzenia!” na stronie akcji, w mailu lub poniżej w komentarzu. Wbrew pozorom pomaga nam to w pokonywaniu kolejnych kilometrów. Możesz też przyjść 18 maja kibicować nam na trasie biegu.

 

Dziś Twój mały gest może pomóc Mariuszowi. Być może kiedyś Ty będziesz potrzebował wsparcia i ktoś inny wyciągnie w Twoim kierunku swoją świecę i całkowicie bezinteresownie podzieli się swoim płomieniem.


 

AKTUALIZACJA:

W ramach drugiej edycji akcji 42 Do Szczęścia zebraliśmy wspólnie 19 830,30 zł na protezę nogi dla Mariusza. Dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomogli.

 

photo credit: San Diego Shooter , Aih. via photopin cc

Kamil Bąbel

8 komentarzy do “Podziel się płomieniem”

  1. Akcja 42 do szczęścia jest mi z pewnego powodu bardzo bliska 🙂 cieszę się niezmiernie, że powstają takie przedsięwzięcia, że znajdują się osoby bezinteresownie chętne do pomocy. Za całą drużynę 18 maja będę trzymać kciuki, może nawet będę Wam dopingować w Krakowie 🙂

  2. Bethany jest dla mnie również wielką inspiracją! A Michała Maja czytam również od dłuższego czasu:) Mam u niego wykupiony abonament w akcji 42 do szczęścia! 😉 Świetny post! Pozdrawiam serdecznie!

  3. Hej 😉 po przeczytaniu kolejnego wpisu, na końcu którego zachęcasz do reakcji, np. pozostawienia komentarza,pomyślałam – ok w sumie dlaczego nie? Ale mam świadomość, że robię to baardzo rzadko czytając różne wpisy i artykuły na różnych blogach, co skłoniło mnie do tego, żeby zastanowić się nad przyczyną… A prawda jest taka, że nieśmiałość, brak poczucia własnej wartości, brak wiary w siebie to bardzo skuteczne życiowe hamulce – to przez to nie czuję, że właśnie JA mogę komuś pomóc, 'coś’ z siebie dać, albo chociaż dać znak, że jestem i popieram. Oczywiście takie z pozoru drobne rzeczy potrafię okazać wśród swoich bliskich,moje środowisko… ale do tej pory myślałam, ze przecież nie mam wpływu na nikogo więcej… Czytam sobie taki blog- jeden z wielu ;] niby po co mam się uzewnętrzniać i pisać po raz kolejny, że to co tutaj piszesz jest mądre, daje do myślenia, motywuje, inspiruje i fajnie, że to robisz?- przecież Ty to wszystko wiesz i nie jest Ci potrzebna kolejna osoba, która to potwierdzi… co tam taka JA mogę Ci przekazać? Ale chyba wreszcie do mnie dotarło, że każdy komentarz jest inny i jednak coś daje… Ba! To coś więcej niż komentarz, to pewien ślad, który zostawiamy w wirtualnej przestrzeni… znak, że żyjemy, myślimy, czujemy – czasem podobnie a czasem tak różnie i o to chodzi! Nie mówiąc/pisząc o tym co myślę nie wystawiam się na krytykę i pogardę- jednych z wielu rzeczy, których się boję…
    Uświadomiłeś mi, że mój cichy głosik też ma jakieś znaczenie w 'świecie’… może z czasem nabiorę odwagi żeby zaistnieć też poza moim otoczeniem, wyjść do ludzi, do życia… przecież o wiele łatwiej i bezpieczniej byłoby nie podejmować ryzyka, nie wystawiać się na 'pośmiewisko’ i brak akceptacji, ograniczyć życiowe błędy do minimum, przemknąć przez życie niezauważonym, tak aby nikomu nie przysparzać problemów… – jesteś kolejną osobą, która próbuje wstrząsnąć i dać wreszcie do zrozumienia, że bierność i obojętność to nie Życie przez wielkie Ż jakiego pragnę… może kiedyś się ogarnę i odważę… dziękuję Ci za to co robisz, że otwierasz się na innych, dzielisz wiedzą i doświadczeniem, uświadamiasz i motywujesz (dobrze wiem, że nie są to proste sprawy ;p). Masz dar, który starasz się wykorzystać jak najlepiej, nie marnujesz życia i to się ceni!
    Dobrze że jesteś 🙂
    Chyba trochę przesadziłam z refleksją, ale „Com napisał napisałem”.
    Niech to będzie wyrazem mojej wdzięczności (jak widać ogromnej xD).
    Mam też świadomość, że przesadziłam z otwartością, będąc anonimem można zaszaleć 🙂
    Pozdrawiam,
    Żyjmy więc! 🙂

    1. Droga M,
      Czytam Twój komentarz po raz n-ty i nie mogę wyjść z podziwu. Płynie z niego taka wyjątkowa szczerość i prawdziwość. Niby to tylko słowa, ale wyrażają one Ciebie i potrafią powiedzieć o Tobie bardzo wiele: to, kim jesteś, co czujesz, do czego dążysz i jak odbierasz swoje otoczenie. Myślę, że właśnie dlatego każdy komentarz jest inny i wnosi pewną wartość, co zaznaczyłaś w swojej wypowiedzi.

      Cieszę się ogromnie, że zareagowałaś na mój wpis. Ja tak naprawdę nie wiele mogę. Napiszę, co jakiś czas mniej lub bardziej ciekawy tekst. Czasem przez długi czas zastanawiam się, zanim nacisnę przycisk „Opublikuj”. Czasem kasuję artykuł, zaraz po napisaniu, bo stwierdzam, że jest do niczego, a czasem wrzucam coś, co powstaje pod wpływem chwili. Jak w życiu – są teksty bywają teksty lepsze, nawet wybitne, ale bywają również gorsze. Bywa, że piszę coś z prostej potrzeby podzielenia się przemyśleniami leczy bywa i tak, że piszę dla samego pisania.

      Jednak to wszystko tak naprawdę nic nie znaczy. Czytelnicy sprawiają, że tworzona przeze mnie treść żyje, ma pewien ładunek emocjonalny. Wydaje Ci się, że niewiele możesz, ale to tak naprawdę Twoja reakcja określa prawdziwą wartość bloga.

      Dobrze, że jesteś 🙂

      Dziękuję za komentarz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *