Jakiś czas temu przeprowadziłem pewien eksperyment. Postanowiłem przez okrągły tydzień zapisywać każdą czynność, jaką wykonuję, godzina po godzinie, minuta po minucie. Chciałem sprawdzić, na co tak naprawdę poświęcam swój czas. Oczywiście wiem, co robię w ciągu dnia, ale postanowiłem sprowadzić to do twardych faktów i liczb. Czy jest w tym sens?

Dwa lata temu postanowiłem zapisywać wszystkie wydatki, aby usprawnić zarządzanie swoimi finansami. Już po miesiącu miałem pogląd na to, co tak naprawdę dzieje się z moimi pieniędzmi. Stwierdziłem, że skrupulatne dokumentowanie własnych działań pozwala nie tylko uporać się z finansami, ale może też posłużyć do zarządzania sobą w czasie. Tak właśnie powstał pomysł eksperymentu.

Każdy tydzień ma 7 dni. Słyszałem, że ludzie sukcesu przeliczają tydzień nie na dni, ale na godziny. Tak więc w ciągu tygodnia masz 168 godzin do rozdysponowania, a idąc krok dalej – 10080 minut. Jak myślisz to dużo czy mało?

Dokumentując każdą minutę swojego dnia, dotarłem do wniosków, którymi chciałbym się z Tobą podzielić.

Wniosek 1: Nie ważne ile masz czasu, ważne jak go wykorzystujesz

Jak już wspomniałem w ciągu tygodnia masz 168 godzin do wykorzystania. Jeżeli jednak odejmiesz od tego czas na sen (56), pracę/szkołę/studia (20), przemieszczanie się (14), czekanie na autobus/zajęcia/spotkanie (7), jedzenie posiłków (7) i ich przygotowanie (4), to zostaje Ci już tylko 60 godzin. (wartości podane w nawiasach pochodzą z moich własnych obserwacji) Jeśli dodatkowo weźmiesz pod uwagę trywialne czynności, które wykonujesz w ciągu maksymalnie kwadransa i na które zazwyczaj nie zwracasz uwagi (zmywanie naczyń, toaleta, pakowanie się itp.), to czas ten kurczy się do 50 godzin. 50 godzin, które możesz spożytkować, jak tylko chcesz.

Teraz się zastanów ile z tego czasu poświęcasz na doraźne przyjemności (siedzenie na Facebooku, oglądanie seriali, smsowanie), a ile na pielęgnowanie ogródka swojej przyszłości. Czy to, co robisz dzisiaj pozwoli Ci za kilka lat pić sok z owoców Twojej pracy?

Wniosek 2: Wielozadaniowość jest zła

Moim problemem jest to, że często zajmuję się wieloma rzeczami, zamiast skupić się na jednej. W ciągu tygodnia eksperymentu wykonałem 631 pojedynczych czynności, ale po wyeliminowaniu tych powtarzających się zostało zaledwie 71. Można więc powiedzieć, że nieustannie żongluję pomiędzy kilkoma zadaniami, zamiast przez określony czas skupić się na jednym.

Myślę, że dobrym przykładem będzie tu sprawdzanie maila czy Facebooka. Zdarza mi się robić to 15 razy w ciągu dnia (czyli średnio co godzinę), przerywając tym samym pracę nad ważniejszymi rzeczami. To nic, że taka wizyta trwa maksymalnie 3 minuty. Świadomość tego zaowocowała decyzją zmniejszenia liczby wizyt, ale wydłużenia ich czasu. Teoretycznie nic się nie zmienia, bo 15x3min=45min i 3x15min=45min, ale w praktyce utrzymuję skupienie na innych czynnościach, co ma wspomóc produktywność. Zobaczymy czy się uda.

Wniosek 3: Wielozadaniowość jest dobra

Z drugiej jednak strony robiąc w tym samym czasie 2 rzeczy sprawiasz, że do swojego pakietu 50 godzin dostajesz bonusowe 10. Bo przecież jadąc tramwajem czy autobusem, możesz czytać książkę. Idąc ulicą, albo czekając na przystanku możesz wykonywać telefony. Jedząc posiłek możesz zaś posłuchać wykładu na YouTube lub przeczytać artykuł na blogu. Zagospodarowanie sobie „martwych luk” sprawia, że możesz zrobić znacznie więcej i rozwijać się szybciej od innych.

Metodę czytania w środkach komunikacji miejskiej wprowadziłem już rok temu. Tym razem skupiłem się na marnowaniu czasu na przemieszczaniu się. Okazało się, że chodzę dużo i wbrew pozorom jest to naprawdę czasochłonne. Aby to zoptymalizować, wprowadziłem dwie zmiany:

1. Zacząłem zamieniać chodzenie na rower – po pierwsze rower daje możliwość rozwoju sprawności fizycznej, a po drugie… jest szybszy. 🙂

2. Postanowiłem wykonywać telefony w czasie przemieszczania się – większość rozmów telefonicznych nie wymaga siedzenia przy biurku.

Wniosek 4: Balans w życiu

Rzecz chyba najważniejsza, dla której warto zrobić sobie taki prywatny eksperyment i sprawdzić czemu poświęcasz najwięcej czasu. Kiedy masz już wypisane wszystkie czynności, możesz pogrupować je według sfer życia. Jest wiele podziałów. Ja zastosowałem podział na 8 sfer:

  • rodzina, związki
  • przyjaciele, znajomi
  • zdrowie, sport
  • praca
  • aktywność społeczna
  • hobby, zainteresowania
  • plany na przyszłość
  • rozwój osobisty i duchowy

Następnie każdej kategorii przyporządkowujesz liczbę godzin, którą poświęcasz w ciągu tygodnia na czynności z tej kategorii. Później możesz wygenerować prosty wykres (np. w Excelu), taki jak ten poniżej, który pokaże Ci, z czym radzisz sobie dobrze, a nad czym powinieneś popracować.

life balance

Idealnie byłoby, gdyby wszystkie sfery były zbalansowane, ale zazwyczaj tak nie jest. Masz tylko 168 godzin, które musisz rozdysponować według własnych potrzeb. Co z nimi zrobisz, to Twoja sprawa, ale pamiętaj, że prawdziwe szczęście osiągniesz wtedy, kiedy nie będziesz zaniedbywał żadnej z tych sfer.

 

photo credit: PeterThoeny via photopin cc

Kamil Bąbel

9 komentarzy do “Twoje 168”

  1. Ciekawy wpis Kamil, zgadzam się z Twoimi wnioskami. Ostatnio mam trochę więcej czasu ale wydaje mi się, że jakoś z efektywnością jest na bakier i robię mniej więcej tyle samo ile kilka miesięcy temu gdy czasu niemal nie miałem. Co do wielozadaniowości to warto chyba trzymać się jednego, dwóch projektów, i nie rozpraszać sie za bardzo. Podobnie z nauką, chyba lepiej być ekspertem w jednej dziedzinie niż laikiem w wielu 🙂

  2. Punkt pierwszy moim faworytem 🙂
    Tak samo jak wakacje to stan umysłu a nie data w kalendarzu. Liczy się jak korzystamy z danej rzeczy/zasobów itd a nie to co mamy w danym momencie. Można być bogatym, ale nie mieć z kim tego dzielić, można też nie mieć wielkiego majątku/pozycji itd i być bardzo szczęśliwym. Nasze emocje zależą od nas 🙂

    Pozdrawiam mega pozytywnie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *