Na początku roku postanowiłem, że co miesiąc będę doskonalił jakąś inną umiejętność.
Miesiąc to wystarczająco dużo, żeby zobaczyć wymierne rezultaty, a zarazem wystarczająco mało, żeby skupić się wyłącznie na najistotniejszych aspektach rozwijania danej umiejętności (w myśl zasady bycia średnio zaawansowanym).
W styczniu uczyłem się codziennego prowadzenia dziennika. W lutym podwoiłem szybkość pisania na klawiaturze. W marcu postanowiłem skupić się na rozwijaniu bloga.
Za nami kwiecień, a więc czas na 4. podsumowanie. Tym razem na tapecie była metoda produktywności, którą Brian Tracy nazwał zjedzeniem żaby.
W skrócie można by powiedzieć, że metoda ta brzmi banalnie, jest cholernie trudna w praktyce, ale przynosi niesamowite rezultaty.
Dlaczego taki wybór?
Po marcowych niepowodzeniach związanych z nauką blogowania, chciałem wybrać na kwietniowe wyzwanie coś zero-jedynkowego, aby wrócić na właściwe tory i odbudować regularność w codziennym wykonywaniu miesięcznych wyzwań.
Co więcej, idea, która przyświecała mi na początku roku, kiedy to zacząłem wdrażać miesięczne wyzwania, była taka, że pomogą mi one w rozwoju umiejętności, w których nie jestem zbyt dobry.
Muszę się przyznać do tego, że kiedyś miałem ogromny problem z ustalaniem priorytetów. Zazwyczaj robiłem dokładnie nie to, co było właściwe. Niby praca posuwała się do przodu, ale rezultaty były opłakane.
Od prawie 3 lat zgłębiam metody produktywności i z ustalaniem priorytetów idzie mi coraz lepiej, ale wiem, że mam jeszcze sporo do nadrobienia w tym obszarze. Metoda “zjedz tę żabę” wydawała się więc idealnym treningiem ustalania priorytetów.
Tak się szczęśliwie złożyło, że na przełomie marca i kwietnia postanowiłem przetestować zupełnie nowy układ moich projektów w Todoist, a ustalanie priorytetów było kluczowe w nowym układzie. Postanowiłem to wykorzystać.
Na czym to polega?
Zacznijmy jednak od wyjaśnienia założeń metody “zjedz tę żabę”. W zasadzie jednym zdaniem można powiedzieć, że metoda ta polega na zidentyfikowaniu “żaby”, czyli jednego najtrudniejszego zadania do wykonania w ciągu dnia i zrobienie tego zadania zanim zabierzemy się za cokolwiek innego.
„Jedno zadanie? W czasach, kiedy każdego dnia mamy 10 różnych priorytetów?”
Tak, to jedno zadanie jest najważniejsze, ponieważ jak wybierzesz i zrobisz z samego rana najtrudniejszą rzecz, reszta wyda się banalnie prosta.
Jak zjeść żabę?
W moim przypadku (oczywiście w idealnym scenariuszu) wyglądało to tak, że dzień wcześniej po skończonej pracy patrzyłem na zadania na następny dzień i w narzędziu do zarządzania zadaniami nadawałem najwyższy priorytet jednej rzeczy.
Dzięki temu trafiała na sam początek listy zadań.
Następnego dnia starałem się zacząć pracę od tej właśnie czynności.
I tak przez 30 dni.
Problemy
W zasadzie nie było to trudne wyzwanie. Mam już wypracowaną ścieżkę pracy z task managerem i bez większych problemów podejmowałem decyzję o wyborze najtrudniejszego zadania.
Problem leżał w zupełnie innym miejscu – moim dualistycznym trybie pracy.
Jestem człowiekiem wielu talentów, czy jak niektórzy zwykli to nazywać – pracoholikiem. 😉 Poza tym, że pracuję na co dzień w Fundacji, to prowadzę firmę, realizuję projekty własne i zlecenia dla innych. Staram się też udzielać non-profit.
To oznacza, że pracuję przed pracą, w pracy i po pracy. W ciągu całego dnia moja uwaga krąży wokół kilku różnych obszarów.
Przez ten miesiąc odniosłem wrażenie, że metoda “zjedz tę żabę” w jej standardowej formie po prostu nie pasuje do mojego trybu pracy. Gdybym skupił się na jednym obszarze – owszem miałoby to sens.
Nie zawsze byłem w stanie wyznaczyć jedną rzecz, ponieważ wszystko zależało od pory dnia, w jakiej ją wykonywałem. Zaczynając o 7:00 od “żaby” związanej np. ze sklepem, nie mogłem jej “zjeść” do końca, bo za godzinę musiałem się przełączyć w tryb biurowy i na tapetę wchodził inny priorytet.
Rezultaty
Mimo powyższego, uważam ten miesiąc za niezwykle owocny. Wykonanie strategicznych działań z samego rana zdejmowało ze mnie presję związaną z widmem zbliżającego się deadline’u.
Zdecydowanie mniej rzeczy odwlekałem i sporo byłem w stanie zrobić z wyprzedzeniem.
Jeśli chodzi o sam nawyk wyznaczania najważniejszego zadania, to udało mi się to 27 razy w ciągu 30 dni kwietnia.
To oznacza, że miesięczne wyzwania realizuję już przez ⅓ roku.
Maj zapowiada się jeszcze ciekawiej, bo w tym miesiącu realizuje niezwykle ciekawe wyzwanie i cały czas chodzę przez to podjarany. Ale o szczegółach za miesiąc. 😉
Tymczasem możesz polubić bloga na Facebooku, jeśli jeszcze go nie śledzisz.
- Drzemka w ciągu dnia – kiedy i jak długo? - 21 kwietnia 2024
- Jak być lubianym? Proste zmiany, wielkie efekty - 27 marca 2024
- Prosty przepis na pomnażanie pieniędzy - 30 listopada 2023